LICZBA WEJŚĆ :)

30 lipca 2014

Arizona - Horseshoe Bend

Page

 


Po 10 godzinach jazdy, przebyciu 620 mil, spożyciu kilku energetyków i obowiązkowo kawy ze Starbucks! szczęśliwie dotarliśmy do Motelu 6 w Page,
 jednej z najpopularniejszych sieci hotelowych w Stanach, oferującej całkiem dobry standard przy zachowaniu przyzwoitej ceny - 55 $. 






 

Horseshoe Bend 


Horseshoe Bend to jeden z cudów natury Arizony, gdzie rzeka Kolorado zawija w malowniczym Glen Canyon tworząc wyjątkowy kształt podkowy,
 która jest na większości okładek przewodników czy relacji po zachodniej części USA. Miejsce to znajduje się kilka minut drogi z Page i o dziwo jest totalnie bezpłatne!
Parkujemy więc i po krótkim spacerze.. 




 …naszym oczom ukazał się zapierający dech w piersiach, jeden z serii tych za milion dolarów - widok  :)




 


Polecamy wybrać się w to miejsce w samo południe, gdy słońce góruje w zenicie, nie rzucając cienia na podkowę. Minusem z pewnością może okazać się temperatura, dochodząca tu niejednokrotnie do 40°C  i brak jakiejkolwiek możliwości schronienia się w cieniu, o czym przekonała się Ania mdlejąc w drodze powrotnej mimo temperatury sięgającej "zaledwie" 30°C. Niemożliwym jest wręcz idealne ujęcie całego kanionu standardowym obiektywem, aby móc uwiecznić Horseshoe Bend w pełnej okazałości, obiektyw szerokokątny będzie tu nieoceniony - być może kiedyś się takiego dorobię :) 




Horseshoe Bend jak widać na zdjęciu poniżej nie jest w żaden sposób zabezpieczone, przepaść wynosząca ponad 300 m robi więc niesamowite wrażenie,
 zwłaszcza stojąc tuż przy krawędzi.






24 lipca 2014

Monument Valley


Monument Valley



W związku z kiepską pogodą w Wielkim Kanionie musieliśmy trochę zmienić nasz plan trasy, zamiast więc bezpośrednio udać się do Page, postanowiliśmy zobaczyć Monument Valley, która leży na granicy stanów Arizony i Utah. Doliny rozsławionej przez Westerny czy znane każdemu filmy jak Forrest Gump, Powrót do przyszłości czy Jeździec znikąd. 







Do celu dotarliśmy stosunkowo późno, stąd nie było mowy by wjechać na bezdroża doliny i zobaczyć wolno biegające mustangi. 
Monument Valley z pewnością jest miejscem do którego będziemy jeszcze chcieli wrócić.



Dolina Monumentów była również tłem dla kreskówki stworzonej przez wytwórnię Warner Bros, na której z pewnością nie jeden z Was się wychował,
 mowa oczywiście o przygodach Strusia Pędziwiatra, którego za wszelką cenę próbował złapać Kojot Wiluś.



22 lipca 2014

Arizona - najpiękniejszy stan USA


Arizona



 Przez dziesięć dni pokonaliśmy ponad 3200 km, spaliliśmy 380 litrów paliwa, na szczęście Amerykanie mają tanią benzynę - niewiele ponad 3 złote za litr, tak więc przejechanie 100 km Mustangiem w Stanach kosztuje Jankesa tyle co przejechanie 100 km Pandą naszego rodaka!! Idąc tym tropem, Amerykański Gringo zarabiający średnią krajową zarobi na Forda w 7 miesięcy, podczas gdy nasz Krajan zarabiający średnią krajową potrzebuje 10 miesięcy by odłożyć na wspomniane już..Pandorghini. Co my tu wszyscy jeszcze robimy?!



Wracając jednak do sedna, w drodze do Wielkiego Kanionu Kolorado wstąpiliśmy do Seligman, miasteczka, które jakby zatrzymało się w czasach, kiedy to Route 66 była najważniejszym szlakiem dla podróżnych podążających na zachód. Droga-Matka jak mawiali Jankesi liczyła prawie 4000 km, zaczynała się w Chicago by skończyć swój bieg na molo w Santa Monica.




Grand Canyon 



Czym bardziej oddalaliśmy się od Las Vegas, tym temperatura spadała w zastraszającym tempie. Kanion w którym temperatury dochodzą do 38 stopni, nas przywitał 4 kreskami powyżej zera i lekkimi opadami śniegu.. tak ŚNIEGU !! Nasze krótkie spodenki i letnie koszulki, idealnie wpasowałyby się w klimat tam panujący - gdyby nie fakt, że przez przypadek spakowaliśmy kurtki.
Tak więc nasz cały plan by zwiedzić Wielki Kanion sprowadziły się do kilkunastu fotek i szybkiego podziwiania tego cudu natury niczym Clark Griswold.




…aż tak szybko nie było :)







Wyjeżdżając z Wielkiego Kanionu mogliśmy podziwiać łosie, które beztrosko spacerowały sobie przy drodze. 




21 lipca 2014

Las Vegas - part I


Las Vegas


     Z lotniska McCarran bezpłatnym busikiem udaliśmy się do centrum wypożyczalni samochodów, tam po krótkiej pogawędce, zeskanowaniu paszportu i prawa jazdy, skierowano nas na parking, gdzie z kolei oczekiwał nas chłopaczek, który wskazał nam samochody i słowami "take what you want" pożegnał nas zostawiając nam widoczny na zdjęciu jakże sympatyczny wybór :) Ford Mustang z pełnym ubezpieczeniem na 10 dni z odbiorem w Vegas i zwrotem w Oakland kosztował 425$, zarezerwowany przez economycarrentals.




Las Vegas przywitało nas setkami rozświetlonych neonów i tłumami turystów.
Późnym wieczorem udaliśmy się prosto do hotelu by wyspać się przed dwudniową wyprawą do parków narodowych. Odpowiednie wcześniej zarezerwowałem przez travelpony, nocleg w 4 * Palms Resort & Spa kosztował nas 23$ !! Meldując się w recepcji hotelu był pewien problem z naszą rezerwacją, przez myśl mi przeszło, że pierwszą dobę spędzimy w Mustangu, na szczęście po chwili pracownik hotelu przepraszając nas za chwilę oczekiwania zaproponował darmowe podwyższenie standardu pokoju, żeby dotrzeć do niego pokonaliśmy kilka korytarzy, trzy windy, kasyno i kilka restauracji, nawet dwa razy po drodze zdążyliśmy się zgubić.! 




Jak się okazało dostaliśmy apartament podobny do tego, w którym dzieje się akcja filmu Kac Vegas, na szczęście tygrysa w łazience nie było! 200 m2.. nasze mieszkanie ma cztery razy mniej! 7 telewizorów, jacuzzi, 3 łazienki, dwa prysznice - w jednym była rura.. do tańczenia, a że był on przeszklony, można było usiąść sobie za barkiem i podziwiać…:P


Jakby tego było mało.. w Las Vegas nawet woda do wanny nie leje się normalnie.. i to wszystko za całe 69 polskich złotych..:) 
Kto biednemu zabroni bogato żyć?! Takie rzeczy tylko w Vegas :))  



Rano wskoczyliśmy na szybką waniliową kawę do Starbucks i udaliśmy się do Wielkiego Kanionu.
Do Vegas jeszcze wrócimy na dłuższą chwilę.

17 lipca 2014

Wstęp + Nowy Jork



Wstępu słów kilka..



      Choć od naszej ostatniej podróży po Stanach minęło zaledwie półtora miesiąca, gdy pojawiła się znakomita oferta na Fly4free.pl nie zastanawialiśmy się ani minuty! Szybka analiza finansów, wybranie najdogodniejszego terminu …i kupiliśmy bilety do Nowego Jorku za całe 830 zł od osoby! A że cena była naprawdę okazyjna pokazuje fakt, iż za identyczny lot pół roku wcześniej płaciliśmy w "Szalonej Środzie" naszego narodowego przewoźnika - LOT - 1670 zł.

Po pierwszej naszej przygodzie na wschodnim wybrzeżu, tym razem za cel obraliśmy sobie zachód..
Byliśmy strasznie ciekawi jak na tle Nowego Jorku, miasta które nigdy nie śpi i upalnej Florydy wypadnie słoneczna Kalifornia z Los Angeles na czele czy Miasto Grzechu - Las Vegas.

Naszą podróż zaplanowaliśmy na początek maja, a z racji "jedynie" dwutygodniowego urlopu, nasze wakacje postanowiłem dość szczegółowo nakreślić dzień po dniu.

Do lotów WAW-NY-WAW dokupiłem jeszcze przelot z Nowego Jorku do Las Vegas (149$) oraz powrót z San Fransisco do Wielkiego Jabłka (159$), na przewoźnika po raz kolejny wybraliśmy linie Jetblue, które z czystym sercem możemy polecić. 



Warszawa



       Na dzień przed wylotem udaliśmy się do Warszawy, gdzie mieliśmy zarezerwowany przez serwis AFT  3* Mercure Hotel Airport za całe.. 0zł - dzięki promocjom Wielkanocnym! Z racji, że była to nasza pierwsza przygoda z tym serwisem, do darmowej rezerwacji podchodziliśmy dość sceptycznie, jak okazało się na miejscu niesłusznie - nasz nocleg został opłacony. Jedynym kosztem był parking hotelowy, na którym nasz New Beetle na tle innych super wypasionych fur wyglądał niczym szara myszka.






Nowy Jork



      W Nowym Jorku wylądowaliśmy w niedzielę wieczorem. Po ostatnich przygodach na Brooklynie, byliśmy zgodni co do jednego, że jeśli nocleg w NY to tylko na Manhattanie!! 
Wybór padł na hotel Equity Point New York znajdujący się kilka minut spacerkiem od Times Square, cena 275$ za dwie doby z pożywnym śniadaniem w cenie. Pokój na tle wszystkich w których mieliśmy przyjemność spać w Stanach był najdroższy i zdecydowanie najgorszy! No ale czego spodziewać się w centrum NY ;) Najlepszy bez wątpienia był widok z naszego okna - na ścianę kamienicy obok.






W NY mieliśmy kilka zaległości do nadrobienia, atrakcji których nie udało się zobaczyć poprzednim razem, jedną z nich była Statua Wolności. Jest wiele płatnych rejsów na samą Statuę, my wybraliśmy bezpłatny prom, który płynie na Staten Island, nie zatrzymuję się przy Statule, ale płynąc nim mamy doskonały widok na nią oraz cały dolny Manhattan. Rejsy odbywają się co pół godz. 








Kolejnym miejscem, które należy do tych z rodzaju "must-see" jest Dumbo na Brooklynie, z którego rozpościera się fantastyczny widok zarówno na Manhattan jak i Most Brooklynski, szczególnie warto wybrać się tutaj o zachodzie słońca!






Na Dumbo znajduję się również Brooklyn Ice Cream Factory, która słynie z najlepszych lodów w Nowym Jorku -  sprawdziliśmy to!














Znany z wielu filmów - Grand Central Terminal znajduje się kilka minut spacerem od Times Square - wewnątrz robi niesamowite wrażenie.



 

   Spacerując Piątą Aleją nie sposób ominąć Empire State Building czy Rockefeller Center, ale że miejsca te zostały odhaczone na naszej liście przy ostatniej wizycie, udaliśmy się na błogie lenistwo w Central Parku, miejsca, którego chyba najbardziej zazdrościmy Nowojorczykom! Miejsca, ktore jest mekką zarówno dla samych Nowojorczyków jak i turystów - rocznie Central Park odwiedza Ponad 20 mln ludzi.

































Po ostatniej podróży dość mocno zainteresowałem się tematem elektroniki, która w Stanach jest znacznie tańsza! A że nasza kilkuletnia Toshiba coraz częściej odmawiała posłuszeństwa, postanowiliśmy zakupić Macbooka, wybór padł na model Air 13,3 który akurat był na promocji w bodaj największej sieci sklepów z elektroniką - BestBuy za całe 949$ + tax. Apple, który u nas ciężko jest dostać poniżej 4 tys. złotych, nas wyszedł niewiele ponad 3 tysiące złotych!
Choć przestawienie się na nowy system operacyjny chwilę nam zajęło, to zalety, które oferuje Mac w postaci np. 10-11 godzinnej pracy na baterii, fantastycznego gładzika, dzięki któremu rzecz typu myszka staje się totalnie zbędna czy niezwykle cienkiej i lekkiej formie - są nie do przecenienia.
Jabłuszko było jedyną i pewnie ostatnią rzeczą na którą było nas stać na Piątej Aleji, choć torebki Michaela Korsa były obiektem wielu westchnień Ani :)


Będąc w Nowym Jorku grzechem byłoby nie spróbować tamtejszych hot dogów !





Głównym zajęciem tych dwóch sympatycznych Nowojorskich policjantów na Times Square było pozowanie do zdjęć z turystami, nie omieszkałem skorzystać z tej okazji :)    





Żegnając Nowy Jork, który był tylko przystawką tej wyprawy udaliśmy się na lotnisko by wieczorem odlecieć do Vegas!